RAMA
Obiekt, wideo
2021
Praca składa się z ramy pieca znalezionej przeze mnie w 2015 r. w dawnej, nieistniejącej już osadzie i gajówce Kociołki oraz ze stopionych, zdeformowanych, sztucznych kwiatów. Obiektowi towarzyszy wideo z procesu powstawania pracy.

Kontekst powstania pracy
W czerwcu 2021 r. Gminny Ośrodek Kultury w Biłgoraju pozyskał dofinansowanie na realizację projektu Kociołki – zaginiona osada leśna, apelując równocześnie [p]omóż nam upamiętnić ludzi, którzy żyli w tej niewielkiej leśnej wsi oraz gajówce1.
W wydawanym przez gminę kwartalniku Kultura, nr (29) styczeń – marzec 2019 r. odnalazłam wywiad Życie w wojennym Edwardowie – wspomnienia Katarzyny Ostrowskiej. To kobieta, z którą także rozmawiałam przy okazji kręcenia filmu dyplomowego w 2016 r., ale tego mi nie wyjawiła:
Wsi Kociołki ja już nie pamiętam. Pamiętam za to chałupę, która się tam została i w której mieszkali Gajowi. Wcześniej gajowym był Lęgowicz, po nim był znowu ktoś, ale krótko. Później i w czasie wojny gajowym na Kociołkach był Józef Kuliński. […] Słyszałam, że Kuliński na gajówce przechowywał Żydów w swoim obejściu, gdzieś w kryjówkach. Pamiętam, że nieraz bawiłyśmy się tam z koleżanką. Biegałyśmy po podwórku. Po drugiej stronie chlewa był zbiornik na śmiecie, przymurowany do chlewa. Ja tak sobie myślę, że oni mogli tam siedzieć, pod tym zbiornikiem. To było miejsce ustronne i dobre na kryjówkę. Śmieci tam było dużo narzucane, ale co było pod spodem?
Mieszkaniec Biłgoraja, z którym rozmawiałam 3.10.2015 r. przy Kociołkach potwierdza przypuszczenia Katarzyny Ostrowskiej, ale dodaje coś jeszcze: Przechowywali wie pani tu Żydów. I tego… I później jak skończyły im się pieniądze, to ich wymordowali. Z tego typu wypowiedziami w trakcie badań terenowych spotkałam się już wielokrotnie, także w 2021 r.
Kociołki, 30 marca 2016 r.
W publikacji Zagłada Biłgoraja. Księga Pamięci na stronie 233 odnajdujemy relację:
W Kociołkach między Smólskami (Smólskiem Małym i Dużym) znaleziono pod wodą grób, w którym leżały ciała prawie dwudziestu ludzi w rzędach jeden na drugim. Od wilgoci wszyscy zmarli połączyli się w jedną masę, tak że musiano ich wydobywać widłami. Leżeli tam: Mosze Madel ze swoją żoną i córką, członkowie rodziny Toberów, Dornbustowie (Fifelech) i inni.
W księdze pamięci możemy również przeczytać, iż ekshumacji dokonali biłgorajscy Żydzi po wskazaniu miejsca i przy udziale chrześcijańskiego otoczenia [p]omogli nam oni i pokazali, gdzie zginęli biłgorajscy Żydzi. Lokalni mieszkańcy dysponowali zatem wiedzą na temat okoliczności śmierci Żydów. I dysponują nią nadal, ale nie przedostaje się ona do oficjalnego obiegu.
W filmie, stanowiącym część pracy 50°31’29.7”N 22°46’39.1”E, 50°30’56.2”N 22°46’01.0”E, 50°30’41.0”N 22°45’49.5”E Kociołki pojawiają się jako gajówka, w której straszy – ówczesne miejsce zamieszkania wypowiadającego się ostatniego gajowego Kwika. W przypadku przynajmniej dwóch tytułowych miejsc z mojej pracy bezpośredniego zabójstwa dokonało trzech Polaków, lokalnych mieszkańców, którzy w czasie wojny podpisali volkslistę. W filmie występują ich nazwiska wśród pomocnych sąsiadów, ale także wśród byłych mieszkańców Kociołków właśnie.
Gminny Ośrodek Kultury apelował [p]omóż nam upamiętnić ludzi, którzy żyli w tej niewielkiej leśnej wsi oraz gajówce. Wiele wskazuje na to, że żyli tam także Żydzi, ale zdaje się dość krótko i w dalece odmiennych warunkach niż gajowi i często zatrzymujący się tu partyzanci. Wszystkie te informacje Ośrodkowi Kultury przekazałam i byłam ciekawa jakie dokumenty, stare zdjęcia bądź po prostu informacje ustne, o które publicznie zabiegał zostaną włączone do tablicy informacyjnej oraz broszury.
Korespondencja z GOKiem nie pozwoliła na pozytywne rokowania na uwzględnienie chociażby głosu żydowskiego z Księgi Pamięci. W pierwszej odpowiedzi zostałam przekierowana do pracownika ośrodka i członka Grupy Rekonstrukcji Historycznej im. porucznika Konrada Bartoszewskiego ps. Wir, przedstawionego mi jako naszego historyka, regionalisty i wielkiego pasjonata historii lokalnej, ale przede wszystkim sprawcy i inicjatora tego działania. W kolejnych mailach od Remizy Nadrzecze podpisanych przez Dominika Roga otrzymałam informację, iż rzeczywiście natknął się na wzmianki o Żydach ukrywających się w okolicznych lasach oraz, że [p]rzekazy ustne również informują o jakichś mglistych opowieściach o Żydach, których ukrywał gajowy Kuliński na gajówce w Kociołkach. To, co niepokoi mnie w tej wypowiedzi to posługiwanie się językiem kamuflażu odwołującym się do natury. Istotnie, rzeczy mgliste.
Ponadto, mogłam przeczytać, że [m]ieszkańcy Edwardowa informują również o tym, że w lasach oddalonych około 2 km. od gajówki Kociołki ukrywali się Żydzi, którzy zostali zamordowani przez Niemców. Do dzisiaj to miejsce nazywane jest „Na Żydach”. Weryfikując przesłaną mi mapę zauważyłam, że pokrywa się ono z miejscem, a właściwie nie-miejscem z rozdziału II mojego filmu. Od Kociołek w linii prostej dzieli je dystans 1000 metrów. W roku 1944 ukrywających się tam ludzi zabili nie Niemcy, a Polacy. Nie wiedziałam, że to miejsce jest określane w ten sposób. Sama nazwa nieodparcie kojarzy mi się z wypowiedzią Katarzyny Ostrowskiej, która wspomina, że na jednym z obszarów zamordowania Żydów później paśliśmy krowy.
Przechodząc do wątku cytatu z księgi pamięci – taką odpowiedź otrzymałam: [r]elacja z Księgi Pamięci najwyraźniej dotyczy innego miejsca (być może o tej samej nazwie), gdyż jest tam napisane, że było to pomiędzy Smólskiem Małym a Dużym (kilka kilometrów w linii prostej od Kociołek). Być może jest pomiędzy Smólskiem Małym, a Smólskiem Dużym takie miejsce, ale ja nie potrafiłem go namierzyć (pytałem okolicznych mieszkańców). Autor tej wypowiedzi nie znalazł informacji o innych Kociołkach, bo innych Kociołek w okolicy nie ma. Najpewniej zapis o Smólskach miał ogólnie pomóc zorientować się w terenie, bądź mniej więcej wyznaczyć kierunek od Biłgoraja. Dla mnie pozostaje to infantylną wymówką, by o krzywdzie Żydów, która może wiązać się z polską winą w ogóle nie wspominać.
Kociołki, 31 października 2021 r.
Nawet najbardziej precyzyjna wiedza rzeczowa pozostanie bezsilna, jeśli do nadawania jej znaczeń będą stosowane kategorie chroniące założenia i konstrukcję ramową narracji dominującej ufryzowanej na narrację świadectwa – mówi Elżbieta Janicka. Dlatego na stronie gminy informującej o upamiętnieniu Kociołek motyw o ukrywających się Żydach w gajówce pojawił się, co wpisuje się w narracje o dobrodusznych Polakach, dających schronienie Żydom, ale o powiązaniu Kociołek ze śmiercią prawie dwudziestu Żydów i tropie prowadzącym do polskich sprawców już nie przeczytamy. Na Polakach, a już z pewnością na polskiej partyzantce nie może pojawić się choćby cień wątpliwości, drobna rysa na wizerunku, o czym świadczy także fakt pominięcia tej wzmianki o Kociołkach, która pojawia się w bodaj najbardziej znanej książce na temat historii pobliskiego miasteczka Dzieje Biłgoraja:
W czasie okupacji niemieckiej, a nawet jeszcze tuż po wojnie, leśnicy ginęli na tych terenach w różnych okolicznościach. Leśniczy Józef Osmólski (z leśnictwa Kąty) został zastrzelony w październiku 1942 r. przez nieznaną grupę partyzancką, która chciała zarekwirować pieniądze przywiezione na wypłatę dla robotników leśnych. Sekretarz nadleśnictwa Biłgoraj, Józef Michalczyk, członek AK, poległ w październiku 1944 r. (już po wejściu Sowietów) koło gajówki Kociołki, zabity przez innego członka organizacji z powodów osobistych.
Michalczyk Józef, lat 40, zam. w Biłgoraju, sekretarz Nadleśnictwa Państwowego w Biłgoraju, zginął tragicznie w październiku 1944 r. zamordowany w leśniczówce Ćwikły k. Biłgoraja.
Warto tu zaznaczyć, że Kociołki leżą przy tzw. autostradzie partyzantów, oficjalnie zwanej Bandziorską drogą . W wyniku dociekań wiem, że co najmniej jeden z folksdojczów – morderców ukrywających się nieopodal Żydów został przez partyzantów pobity, jednakże tych szlachetnych partyzantów udało mu się przekupić, by puścili go wolno. Drugi odnalazł schronienie na plebani we wsi pod miastem.
Jako ostatnią wiadomość, wysłaną przeddzień umieszczenia informacji o planowanej uroczystości w Kociołkach, od przedstawiciela GOKu otrzymałam taką oto wiadomość:
PS. Warto by było, aby Pani skontaktowała się z Panią Dorotą Skakuj z Muzeum Ziemi Biłgorajskiej, która posiada na te tematy znacznie większą wiedzę niż ja.
Problem w tym, że to nie ja wzięłam odpowiedzialność za upamiętnienie Kociołek i to nie ja powinnam kontaktować się z Panią Skakuj w tej sprawie. Niestety, jak przyznaje sam reprezentant tej inicjatywy, nie zrobili tego ani kompetentni historycy, którzy nie tylko natykaliby się, ale i badali nawet te niewygodne wątki, ani wnikliwi regionaliści i wielcy pasjonaci historii lokalnej, którzy wyróżnili by się odwagą wyjścia z szeregu i dążeniem do możliwie najbardziej szczegółowego, a nie cukierkowego opisu gajówki. Pozostał zatem tylko nasz – nasz katolicko-narodowy model pamięci, gdzie kapliczka i polimerowe kwiatki wdzięczą się w imię przemilczenia i władzy. Model, który uzyskał legitymizację od samego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego, obecnego na uroczystości upamiętnienia.

Deklarowane otwarcie się na dokumenty, stare zdjęcia bądź po prostu informacje ustne okazało się iluzoryczną konstrukcją, gdy tylko na horyzoncie pojawiły się trudniejsze do eksploracji wątki. Ani na samej tablicy „edukacyjnej”, ani na kamieniu upamiętniającym nie pojawia się choćby słowo Żyd. Na próżno szukać tu wspomnień Katarzyny Ostrowskiej – jakby zresztą wyglądała opowieść o spokojnej przystani dla partyzantów wobec warunków ukrywania się Żydów – między śmieciami a chlewem, czy cytatu z Księgi Pamięci, który z kolei skłaniałby do refleksji na temat śmierci Żydów w domu partyzantów, jak określa się Puszczę Solską. Dostaliśmy w zamian rozbudowaną kapliczkę, do której dodano kilkanaście nowych krzyży (sic!), balkonik z dwoma poobijanymi niebieskookimi klęczącymi aniołkami i sztuczne kwiatki, które stoją na straży romantycznej narracji o „pięknych lasach” i ich szlachetnych polskich użytkownikach. Obawiam się jednak, że nawet kolejne zastępy krzyży i legiony plastikowych kwiatków na nic się zdadzą, jeśli do serca weźmie się wezwanie samych pomysłodawców inicjatywy [o]dkryj dzieje zapomnianej osady leśnej Kociołki i jej mieszkańców..., zbaczając jednak ze szklaku, jaki narzuca oficjalna rama pamięci oraz zmieniając perspektywę spojrzenia na kapliczkę, w której wisiały ciała prawie dwudziestu ludzi w rzędach jeden przy drugim.

Środki formalne
W trakcie badań terenowych w 2015 r. w Kociołkach wśród pozostałości po osadzie i gajówce odnalazłam ramę pieca. Piec to dobrze utrwalony w polskiej kulturze znak Zagłady. Kojarzy się on nieodmiennie z krematoriami w obozach śmierci. Symbol ten niejako wspiera kategorię polskiego świadka, odgrodzonego drutem kolczastym od nazistowskich zbrodni, jako biernego, niewinnego, pozbawionego mocy sprawczej obserwatora. Taki wzór kultury odwraca uwagę od wpływu zachowań Polaków na los Żydów oraz od naszego dobrowolnego zaangażowania w Zagładę. Wykorzystując ramę z pieca polskiej leśnej gajówki pragnę zaznaczyć, posługując się słowami Elżbiety Janickiej, iż [g]rupa dominująca nie działała na marginesie czy obrzeżach Zagłady, lecz wraz ze swoją kulturą stanowiła jej ramę. Podobnie jak wspomniana badaczka, biorąca udział w dyskusji na temat mojej pracy dyplomowej, mam poczucie, iż sztuczne kwiatki, które pojawiły się zarówno przy tzw. Donicy, jak i Kociołkach są znakiem podmiany i przemieszczenia. Stopione przeze mnie plastikowe gałązki, wydzielające w trakcie rozpływania się toksyczny dym, finalnie prezentuję jako ciężkostrawną treść, trującą masę, ujawniając jej złudny charakter powierzchownej atrakcyjności, a wypełniającej także polską ramę pamięci.




Źródła:
- http://www.dziedzictwogminybilgoraj.pl/pomoz-nam-upamietnic-zaginiona-osade-i-gajowke-kociolki/
- https://www.gminabilgoraj.pl/kwartalnik/kwartalnik2020IV37.pdf
- https://doi.org/10.11649/slh.2368
- J. Markiewicz, R. Szczygieł, W. Śladkowski, Dzieje Biłgoraja.
- J. Szarf, B. Rozenbojm, J. Langburd, C. Sztern, Zagłada Biłgoraja, Księga Pamięci